Każdy może zagrać o koronę. Ale czy się odważy?
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
*śliczne zdjęcie*
Przyjrzałem się notatkom i skończyłem mówić.
- Na dzisiaj koniec. Nie zapomnijcie o zadaniu domowym. - Uśmiechnąłem się lekko do uczniów, którzy jeszcze coś pisali w zeszytach.
Najbardziej cieszyło mnie to, że chcieli się uczyć i poznawać świat. Poczekałem aż wyjdą z klasy, a dopiero wtedy sam zgasiłem palące się światło i zamknąłem za sobą drzwi.
***
- Chciałabym chodzić do szkoły... - wymamrotała Caelena.
Uniosłem brwi. Mała miała najlepszych prywatnych nauczycieli. W szkole nigdzie takich nie było.
- Dlaczego? - zapytałem od razu przygotowując się na jej masę argumentów.
- Po prostu. - Wzruszyła ramionami. - Chciałabym i tyle. Inne osoby mogą. Dlaczego ja nie mogę?
- Świat jest niebezpieczny, Cae. Czasami... Wystarczy moment, że znikniesz z oczu... - westchnąłem, patrząc na nią.
Była tak podobna do Kairy. Oczy przenikające na wskroś, potrafiące wymusić każdy uśmiech. Łagodna twarz, która mogła przybrać twardy wyraz, gdy czegoś zażarcie chciała. Włosy opadające kaskadami na ramiona. Była mała. Miała już siedem lat, ale to ciągle było za mało. Nigdy nie wybaczył bym sobie, gdyby coś jej się stało.
- Tato, to szkoła. Może... Udało by mi się kogoś poznać i zaprzyjaźnić. - Znów spojrzała na mnie błagalnie.
Poznasz... Zaprzyjaźnisz się... A potem stracisz. Nie. Nie mogę na to pozwolić.
- To zły pomysł. Idź do swojego pokoju, dobrze?
- Ale to niesprawiedliwe.
- Dużo rzeczy na świecie jest niesprawiedliwych. - Więcej się nie sprzeciwiała.
Wyszła z naburmuszoną miną do sypialni.
Ostatnio nie miałem pojęcia jak się zachować. Kaira wiedziała by co robić... Minęło tyle lat, a ciągle widziałem ją jak żywą. Stała obok mnie i uśmiechała mówiąc: "kocham was obojga, dacie radę". Problem w tym, że powoli brakowało mi pomysłów. Nie mogłem Caeleny całe życie trzymać pod kluczem, ale nie chciałem by coś jej się stało. Nagle, z zamyślenia wyrwało mnie głośne pukanie. Wstałem i otworzyłem drzwi. Przed domem stał strażnik.
- Miejsce obok jest wolne? Mamy nakaz rozwieszenia dekretu.
Uniosłem brwi. Co tym razem? Śmierć?
- Oczywiście. - Dom obok był opuszczony.
Od dawna nikt tam nie przychodził, a większość sądziła, że jakaś czarna magia się tam kryje.
Zamknąłem za strażnikami drzwi i czekałem aż odejdą, a potem sam ruszyłem przeczytać tekst, zostawiając córkę w domu. Miałem nadzieję, że to wszystko jakoś się ułoży...
Ostatnio edytowany przez Esmer Hadun (2017-03-20 22:21:12)
Offline
Strony: 1