Każdy może zagrać o koronę. Ale czy się odważy?
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
CZARNY RYNEK
Nie bój się tego, co nowe - chociaż ci miły spokój.
***
Offline
Przysiadłem sobie na jednym z prowizorycznych dachów na czarnym rynku. Pletnik zaczął krążyć między moimi palcami.
Rozejrzałem się po ludziach i nie tylko ludziach. Zatrważające, ilu idiotów mogło znajdować się w jednym miejscu. Czasem bałem się między nimi krążyć, bo taka załamująca ilość głupoty mogłaby niekorzystnie wpłynąć na mój umysł. Niczym cholerne choróbsko.
Nuda. Nuda. Nuda. Żeby ktoś próbował kogoś zabić. Albo coś ukraść. Dzisiaj nic się nie działo. Nic. Jedynym tematem, na który natrafiałem podsłuchując rozmowy, był ten cholerny dekret. Zadziwiało mnie, jak taka chołota mogła mieć nadzieję na tron.
Uśmiechnąłem się krzywo. Dziwne, że myśleli, że mogliby wygrać ze mną. Szkolonym przez Cienia. Przygotowywanym do tego od… prawie od urodzenia. Pstryknąłem, a szata jednego z dyskutujących o tym kretynów zajęła się ogniem. Wybuchło zamieszanie, wszyscy odsunęli się od niego, gdy ten miotał się, próbując zrzucić z siebie płonące odzienie.
Przewróciłem oczami, patrząc na niego, gdy jego ciało zaczęło już płonąć, pstryknąłem po raz kolejny i ogień zniknął, jakby go nie było. Jednak poparzenia zostały. Możliwe, że powinienem był pozwolić mu zginąć. Choć wtedy nie miałbym tyle zabawy, patrząc jak zwija się z bólu.
Podniosłem się i zeskoczyłem z dala od tłumku, ruszając w stronę wyjścia.
– Perseus Kadmos – wyszeptałem, choć wiedziałem, że on mnie słyszy. Tylko on. – Przypomnij sobie to imię, gdy zaczniesz znowu pierdolić głupoty.
Offline
Opierałam się o murek, obserwując każdego, kto przechodził wokół.
Illian, dwadzieścia osiem lat, został zwolniony ze swojej służby w pałacu za niegodziwe i nachalne zachowanie wobec innych; Pamenn, wdowa po mężu, którego doprowadził do śmierci Ożywieniec; Ouilla, osiemnastoletni elf, który uciekł z bogatego domu.
Nic ciekawego się nie działo, co mogłoby mnie zainteresować. Wydęłam wargi, powracając do obserwowania innych. Nikt nowy. Cały czas te same twarze, które zdążyłam już poznać na wylot.
- Myślałaś nad tym? - zapytał głos obok. Nie musiałam odwracać głowy, by wiedzieć kto to. Kalpen.
Przewróciłam oczami. Powiedziałam mu już dogłębnie, że pracuję sama. Nie potrzebuję partnera, niech ten debil to wreszcie zrozumie!
- Liczysz na kolejny łomot? Nigdy nie było i nie będzie dla ciebie miejsca u mnie - powiedziałam twardo.
Parsknął.
- I co cieszysz ryja? - warknęłam. Pokręcił przecząco głową.
- Chodziło mi o dekret. Ale nie ukrywam, że wciąż liczę aż zmienisz zdanie. - Prychnęłam.
- To się nie doczekasz. - I że też przypałętał się tu za mną! Nie można ani chwili odetchnąć, bo ten, jak bezpański pies będzie za tobą podążał.
- Zawsze mnie to zastanawia. Jak taka piękna dziewczyna może mieć tyle nienawiści w sobie? - przekręcił głowę w bok.
- Zajebie ci, jak się nie odwalisz - zagroziłam.
Kalpen był wyjątkowo irytującym człowiekiem. Łatwo było się domyślić, że coś do mnie czuje. Starał się to ukrywać, ale mu nie wychodziło. Czy on nie widział, że ledwo się powstrzymywałam przed przywaleniem mu?
- Agresywna. Wiem kim jesteś, ale... twoja osoba jest wyjątkowo uparta, jak na twój gatunek. Choć Cienie są znani z tego, ale... jakoś trudno mi zrozumieć to. Dlaczego się nim stałaś? Coś się musiało wydarzyć. Pytanie brzmi: co. Możesz być pewna, że nie odpuszczę tak łat...
- Ugh. Wychodzę - odwarknęłam, przerywając mu w połowie zdania. Szybkim tempem skierowałam się w stronę wyjścia. A niech mnie spróbuje dogonić tylko, przez tydzień nie podniesie się z łóżka.
Ostatnio edytowany przez Priscilla (2017-03-25 16:43:53)
Offline
Strony: 1