Każdy może zagrać o koronę. Ale czy się odważy?
Nie jesteś zalogowany na forum.
LASY
Nie bój się tego, co nowe - chociaż ci miły spokój.
***
Offline
Ranek był jak zwykle chłodny. Tak kończyło się nocowanie nad jeziorem. Obserwacja gwiazd, znalezienie konstelacji i powrót do rzeczywistości. Szarej rzeczywistości. Mógłbym przysiąc, że gdybym tylko wrócił do terenów rodzinnych, zaczęły by się wypytywania. Ailen doskonale wiedziała gdzie idę i po co. A mimo to pytała: "Iardirze, gdzie idziesz? Masz schadzkę?" I zaczynało to bywać irytujące. Miała dwójkę dzieci, a sama zachowywała się jak one. Wolałem uczyć i poznawać granice nauki i tego, czego inni nie odkryli. Nie marnować czas, na próby zabłyśnięcia przed innymi. Co oni osiągali? Mieli potomstwo, które musieli utrzymywać na karku i zacząć zapracowywać się na śmierć. A i tak każde pokolenie coraz bardziej głupiało. Przychodziłem więc do "domu" co parę dni. Ale dzisiaj... Dzisiaj nadszedł ten dzień.
- Gdzie byłeś? - zapytał jeden z kuzynów.
- Nad jeziorem. - Mruknąłem, nie patrząc na niego.
- Po co?
- Nieważne.
I tak zazwyczaj kończyły się rozmowy. Myślałem, że mam ich z głowy.
- Widziałeś już królewski dekret? - tym mnie akurat zaciekawił. Dobra, może nie wszystkie pokolenia są takie głupie.
- Nie miałem czasu. - Uciąłem.
- A ja miałem.
- Taa, Carit chce zostać królem. - Parsknął śmiechem kolejny kuzyn.
- Mam większe szanse niż ty, młokosie. - Wywrócił oczami.
- Możecie łaskawie wytłumaczyć, co do Diabła z królem? - spytałem wreszcie.
I zaczęli opowiadać. Słuchałem i słuchałem... Po czym stwierdziłem, że te młodsze pokolenia jednak są głupie.
- Mógłbyś się zgłosić. I tak dzieci nie masz. No i ciągle się gapisz w niebo. A tak to, zrobił byś coś sensownego.
- Na cholerę mi to. - Stwierdziłem, ale w głowie pojawił mi się... Promyk nadziei. Musiałem jeszcze tylko wszystko oszacować i przeczytać sam dekret. Od nich, te informacje wydawały się dziwne. Mogłem zacząć nieco inaczej. Zmienić społeczeństwo.
Sometimes I need some time.. on my own. Sometimes I need some time.. all alone. Everybody needs some time.. on their own...
Offline
Leżałam na gałęzi, obserwując puste niebo. Zabawne, że nocą nie było tu ani jednej gwiazdy.
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline
Koniec pracy na dzisiaj. Krok po kroku stąpałam niepewnie po gałązkach, całkowicie wycieńczona.
- Amina, gdzie ty do ostatniego czorta jesteś? - syknęłam pod nosem, rozglądając się.
Jaka jest różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Offline
- Tutaj! - zawołałam radośnie machając ręką. - Jest ciemno. Pewnie mnie nie widzisz - mruknęłam. Już wiem! Zrobię ogień! Zamigotałam dłonią u góry, wyczarowując w ten sposób płomień nad swoją głową.
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline
- Podpalisz coś! - Uderzyłam dłonią w twarz, ale faktycznie... zobaczyłam ją. - Czyli to tutaj spędzamy dzisiejszą noc?
Jaka jest różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Offline
- No wiesz... - szepnęłam. - Możemy zrobić sobie ognisko i dzikie tańce godowe - zachichotałam.
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline
- I może od razu ściągnijmy centaury! Wspaniały pomysł! - Westchnęłam ciężko. - Wiesz, może skupmy się na pożywieniu zanim same nim zostaniemy.
Ostatnio edytowany przez Arien (2017-05-02 16:02:32)
Jaka jest różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Offline
- Pożywieniu? - dopytałam, unosząc głowę wzwyż. Przewróciłam się na brzuch, w ostatniej chwili oplatając nogami gałąź. - Co ty chcesz jeść? - zapytałam z rozbawieniem.
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline
- Cokolwiek! - Jęknęłam. - Zaraz umrę. Był straaaszny ruch. - Zaznaczyłam.
Jaka jest różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Offline
- Hm... - pomyślałam, zeskakując z drzewa. - Jakaś dziczyzna? A może kobyłka? Ewentualnie szczurowizna. - Zaśmiałam się.
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline
- Nie masz przy sobie żadnych eliksirów? - spytałam, podskakując na gałąź obok. - Wypiłabym i po głodzie. Taki narkotyk. - Oparłam się o główną część drzewa.
I znowu byś zaczęła świrować.
Jaka jest różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Offline
- Może i mam. - Podskoczyłam u góry, unosząc się w powietrzu. Ostatnimi czasami dużo cwiczyłam. Zaczęłam szukać czegoś po kieszeniach. - Jaka to była, różowa? - spytalam dla potwierdzenia.
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline
- Tak. - Skinęłam głową. - Ale bez wielkiej piany. Gorzej jak się zamienię w coś nieprzewidywalnego... - mruknęłam pochylając się na chwilę do przodu.
Jaka jest różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Offline
Pokiwałam głową. Wyjęłam z kieszeni dwie fiolki, które na moje nieszczęście wyglądały tak samo. Różowe.
- Hm... - Teraz pytanie, która była od czego. - Twoja ulubiona liczba?
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline
- Moje życie ma zależeć od liczby... - zmarszczyłam brwi, ale pokręciłam głową. - Nieważne, dwadzieścia cztery.
Jaka jest różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Offline
Raz, dwa, trzy... dwadzieścia cztery.
Druga. Podałam dziewczynie fiolkę.
- To ta - oznajmiłam weselej. W sumie ciekawe od czego są obie.
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline
- Jesteś pewna? - spytałam z lekkim wahaniem. - Wiesz, tak na wszelki wypadek. - Wzięłam do ręki fiolkę z różowym płynem.
Jaka jest różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Offline
- Tak, w stu procentach. - Klasnęłam w dłonie. W końcu jak to brzmi, że potencjalna czarownica nie zna eliksirów?
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline
I obyś się nie myliła. Duszkiem wypiłam to różowe coś. I chyba... nic się nie działo. Może trzeba było poczekać? Chciałam się obrócić w stronę Aminy, ale tym samym prawie spadłam z drzewa. Teraz na nim wisiałam, trzymając się tylko nogami.
- Chyba działa. - Moja głowa opadła w jej stronę, a mi zebrało się na śmiech.
Jaka jest różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Offline
Zachichotałam.
- Jak widać bez skutków ubocznych - dopowiedziałam.
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline
- Tego bym się obawiała, Ami. - Jęknęłam, próbując się rozkołysać.
Powoli czułam się... napełniona.
- To co robimy teraz? Jesteśmy same w lesie. - Zauważyłam.
Jaka jest różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Offline
- Wiesz Rien... Możemy coś zrobić. Tylko co? - Podrapałam się po głowie. - Same w lesie - powtórzyłam i spojrzałam na nią znacząco.
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline
- Noo... Możesz coś wymyślić - popatrzyłam się na nią rozbawiona.
Wszystko wyglądało tak śmiesznie do góry nogami.
- Coś ciekawego. Innego.
Jaka jest różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Offline
Obkręciłam się w powietrzu i twardo stanęłam na podłożu.
- Co mamy mój kompanie? - spytałam donośnym głosem, stając przed dziewczyną. - Dwie zbłąkane dziewczyny, opuszczone miejsce tzw. Las... co sądzisz o jakimś chłopcu? - Uniosłam znacząco brwi. - W sumie możemy też zwiedzić niebo, jak chcesz. Co prawda nie wychylałam się nigdy poza chmury, ale teraz możemy zaryzykować. - Uśmiechnęłam się szatańsko.
"- Boże, jaka Ameba, ja nie mogę.
- Taka... plastikowa." ~ Mordka
Offline